środa, 7 sierpnia 2019

Recenzja: metaliczna regenerująco - kojącej maseczka JAPAN PELL-OFF MASK od Bielendy

Przychodzę dzisiaj do Was z moją najnowszą zdobyczą od marki Bielenda. Nie wiem, czy wiecie, ale jestem ogromną fanką wszelakich maseczek i są one dobrym pretekstem, bym pozwoliła sobie na odrobinę relaksu po ciężkim dniu. Tym razem w ręce wpadła mi jedna z trzech dostępnych maseczek z serii JAPAN PELL-OFF MASK i mój wybór padł na metaliczną regenerująco - kojącą saszetkę, ale znajdziecie je również w wersji detoksykująco - oczyszczającej oraz nawilżająco - wygładzającej.

Jeśli chcecie wiedzieć, jak mi się sprawdziła i, czy kupiłabym ją ponownie, to zapraszam Was na jej recenzję. 


Metaliczna maseczka regenerująco - kojąca Japan Pell-off od Bielendy jest zamknięta w niewielkiej saszetce o pojemności 8 g i jest przeznaczona do jednego użycia. Składniki aktywne występujące w maseczce, przedstawiając się następująco: ekstrakt z kwiatów wiśni japońskiej, biała herbata oraz żeń - szeń.

Maseczkę nałożyłam na wcześniej przygotowaną cerę, rozprowadziłam równomierną warstwą, omijając okolice wokół oczu i ust. Podczas jej aplikacji zwróciłam uwagę na ciekawy zapach, który był dla mnie znajomy, chociaż bliżej nie potrafię go określić - coś w stylu znajomego mi szamponu do włosów popularnej marki drogeryjnej, a może i zapachu używanego w przeszłości żelu pod prysznic. Po wyciśnięciu z opakowania maseczka wydaje się bardzo gęsta, lepka i kolorystyką przypomina perłowy lakier do paznokci. Podczas aplikacji miał być efekt WOW, a przynajmniej tak przeczytałam na opakowaniu, ale chyba nie wyglądałam, ani nie czułam się szałowo. Produkt na twarzy prezentował się strasznie, a z daleka jak jakieś paskudne oparzenie, charakteryzacja do filmu grozy. Pozostawiłam maseczkę do całkowitego zastygnięcia, a później delikatnie ściągnęłam z twarzy, a pozostałości usunęłam tonikiem. Zrywała się niczym zaschnięty klej z powierzchni buzi, więc wszystko naprawdę odbyło się bez najmniejszych problemów.

Efekt od razu po aplikacji jest wyraźnie wyczuwalny, moja skóra została zregenerowana, koloryt został wyrównany, stała się wyraźnie gładsza w dotyku szczególnie na obszarach, w których mam cerę suchą - czyli policzki i broda. Nic się nie kleiło po usunięciu maseczki ani nie wystąpiła u mnie reakcja niepożądania -  nie było zaczerwienień.


Na drugi dzień oraz jeszcze w następnym cera stała się wyraźnie gładsza, no ale na tym koniec zauważalnych efektów. Ogólnie moje odczucia po usunięciu maseczki z twarzy były mieszane. Nie wyglądała tak szałowo podczas aplikacji, jak obiecuje producent, i co z tego, że efekt po był cudowny - cera mięciutka, ale ten stan nie utrzymywał się spektakularnie długo. Zapłaciłam za nią 3,40 zł w małym stacjonarnym sklepiku i sama nie wiem, czy kupiłabym ją ponownie. Fajnie spróbować jako nowość - ale jak dla mnie to trochę bez szału.

3 komentarze:

  1. Ehh, gdyby tylko efekt był dłuższy :). Tak czy siak, spróbowałabym, droga nie jest :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie maski najbardziej lubię ta na pewno wypróbuje

    OdpowiedzUsuń
  3. ostatnio wolę maseczki w płachcie

    OdpowiedzUsuń